SPRZĘT
Buty minimalistyczne w górach
„A o czym marzył Szewczyk Dratewka? Chciał uszyć pantofelki leciutkie jak mgiełka i miękkie jak puch młodej gąski. Dla kogo? Dla samej królewny!” Kilkanaście pokoleń później bajka stała się faktem, a buty minimalistyczne upowszechniły się w pewnych kręgach osób szukających bliższego kontaktu z naturą poprzez chodzenie na bosaka lub w butach o cienkiej podeszwie.
Zainspirowany obuwiem Moniki, a także 5-letnim Synem, wiernym użytkownikiem „skinersów” postanowiłem, że też spróbuję i moje kolejne buty będą inne, zupełnie inne.
Podczas covidowej przerwy w pracy, trochę z nudów, a trochę z ciekawości zrobiłem sobie własnoręcznie sandały w stylu barefoot (o tym kiedyś też napiszę) więc chodzenie na cienkiej podeszwie nie było dla mnie czymś obcym. Ale buty minimalistyczne w górach? Żyje się raz! Zobaczymy – pomyślałem…
Wybór padł na model z vibramową podeszwą. Cienką – 3mm razem z bieżnikiem. Ale vibram to brzmi górsko – prawda? „Zerowy drop” czyli bez obcasu, jakby boso. Paczka przyszła, zakładam buty, tak lekkie, że nie czuć ich na nogach, mięciutkie! I mam w tym iść w góry? Hmmmm…
Pierwszy test w Tatrach Zachodnich
Po kilku dniach mam już pierwsze spostrzeżenia. Nogi reagują świetnie, chodzenie na palcach, miękkie przetaczanie stopy na płaskim terenie, wynajdywanie odpowiednich stopni przy podejściu i zejściu… Po prostu: ZABAWA W CHODZENIE! Najlepsze górskie doświadczenie ever! Mam pierwszy raz od lat naprawdę wielką radość i przyjemność z czegoś tak banalnego jak chodzenie. Nawet krótkie podbiegi i zbieganie w tych butach jest wygodne przy odrobinie wyczucia.
Czas na sprawdzian w skalistym terenie
Przenoszę się na Słowację – na start wycieczka w Tatry Bielskie przez Szeroką Przełęcz z błotnistym zejściem do Zdiaru i… wszystko ok! Po powrocie do hotelu buty wystarczy przepłukać z błota w umywalce, schną błyskawicznie. Kolejne trzy dni to tatrzańskie klasyki: Polski Grzebień, Mała Wysoka, Rohatka, Krywań i Rysy… I już wiem, że tych butów nie zamienię na inne.
Spostrzeżenia po 8 dniach i około 160 km na piechotę?
-zgodnie z zaleceniem trzeba kupić buty 0,5-1 nr większe aby zapewnić swobodę ruchu przy tzw „przetaczaniu” stopy podczas pełnego kroku
-podeszwa nie zużywa się aż tak b.szybko (moja największa obawa)
-nogi adaptują się szybko do naturalnego kroku w każdym terenie
-buty są bardzo wytrzymałe, po bardzo intensywnych wycieczkach w 1 miejscu niegroźne 2mm rozklejenia, łatwe do naprawy
-elastyczne sznurówki odebrałem na początku jako żart, ale to naprawdę działa!
-wielkie głazy, drobny żwirek, igliwie, asfalt – po tym chodzi się świetnie, tylko do luźnych średnich kamyków musiałem przywyknąć
-przy zerowym dropie muszę skrócić spodnie, wszystkie
[Od czasu napisania tego tekstu minęło już trochę czasu, jednak wrażenia z użytkowania butów minimalistycznych w górach pozostały niezmienne 🙂 ]
Polecam buty minimalistyczne osobom chcącym zrobić coś „od nowa”. Niekoniecznie muszą to być jedyne buty, niekoniecznie w góry, niekoniecznie do biegania… ale choćby na spacer w lesie, by poczuć podłoże w każdym szczególe. A jak się komuś spodoba to „twarde” buty ubierze już tylko od święta 😉 (choć widziałem już minimalistyczne eleganckie obuwie).
Andrzej
*Warto jednak pamiętać, że jeśli dotąd używało się obuwia ponad kostkę – warto wzmocnić ten obszar ciała przed przejściem na buty minimalistyczne w tak wymagającym terenie jakim są góry.
**Wpis NIE jest sponsorowany 😉